Kiedy Twitter dostaje syndromu Tourette

Kampanię tę przeprowadziła kanadyjska fundacja syndromu Tourette’a (Fondation canadienne du syndrome de la Tourette), która chciała przybliżyć szerszej publiczności ten nieznany zespół neurologiczny.

Wydaje się, że osiągnęła swój cel, ponieważ cała operacja, nazwana Surrender Your Say, zaangażowała blisko 4 000 000 osób.

8905 użytkowników Twittera dobrowolnie zrezygnowało w tym dniu z kontroli nad swoim kontem. Wysyłali normalne wiadomości, które pojawiały się następnie niespójne, a nawet obraźliwe.

Dokładnie do takiego samego zjawiska dochodzi u osób dotkniętych zespołem Tourette’a, który jest chorobą neurologiczną, charakteryzującą się bezwolnymi i nagłymi tikami dźwiękowymi i motorycznymi.

Wynika ona z zaburzeń na poziomie neuroprzekaźników, czyli molekuł odpowiadających za komunikację między neuronami w mózgu, choć dokładna jej przyczyna nie jest znana. Dotyka ok. 1 osobę na 2000.

Lekarze uważają, iż czynniki środowiskowe, pojawiające się w okresie okołoporodowym, mogą odgrywać rolę w rozwoju tego zespołu, tak samo jak intensywny stres, infekcje streptokokowe oraz geny (wiele osób cierpiących na syndrom Tourette’a ma w rodzinie co najmniej jednego chorego krewnego).

Wyleczenie choroby na tę chwilę nie jest możliwe, choć istnieją leki, które pomagają załagodzić objawy. Przepisywane są zazwyczaj na najcięższe tiki, ponieważ ich skutki uboczne są niebagatelne: przybieranie na wadze, depresja... Działają na neuroprzekaźniki, które są przyczyną niekontrolowanych ruchów.

W każdym przypadku w terapii zespołu Tourette’a podstawową rolę odgrywa poinformowanie otoczenia osoby dotkniętej, jak również obserwacja psychologiczna – te taktyki zapewniają wsparcie społeczne pozwalające na pokonywanie codziennych trudności.